czwartek, 13 sierpnia 2015

Chapter Four.



Za każdym razem, kiedy podnosisz mnie w górę 
Do Niebios i ponad gwiazdy.



Harry`s POV.
  
   Przemierzałem szkolne korytarze starając się nikomu nie zawadzić. Nie chciałem znowu zostać poniżony czy bóg wie co.
   Kiedy szedłem obok sali, w której ona miała lekcje, zatrzymałem się dosłownie na chwilę.  
    Udało mi się złapać z nią kontakt wzorokowy. Porpawiła swoje długie brąz włosy i nieśmiało się uśmiechnęła.
    Wszystko wygląda idealnie prawda?  Niestety ten uśmiech nie był skierowany do mnie. Tak bardzo bym chciał, żeby ona kochała mnie tak jak jego.
  Niestety jestem tylko zwykłym kujonem, a on to tępy mięśniak.
  Scott nie należał do tych inteligentnych, ale przecież ona nie zwracała na to uwagi.
  Dam sobie rękę odciąć, że taka dziewczyna jak ona mogłaby być bardziej szczęśliwa.
  Nagle poczułem jak ktoś mnie popycha, a następnie wytrąca mi książki.  Tak jak myślałem to Tomlinson.
  -Napatrz sie Styles, ona nawet nie wie że istniejesz. - powiedział tym wrednym głosikiem.
  -Daj mi spokój Louis. - odparłem spokojnie na co szatyn zaśmiał się.
  -Przecież obaj wiemy, że nie masz ze mną szans. - prychnął.
  -Nie powiedziałem nic tego. - mój puls przyspieszył, a ręce zaczęły się pocić.
  Po chwili poczułem jak Tomlinson popycha mnie na szafki z tak dużą siłą, że upadam na podłogę. Zaczął kopać mnie po żebrach i wszystkim innym.
  Podniosłem wzrok i ujrzałem Scott`a.
-Jakim kurwa prawem na nią patrzyłeś? - zapytał.
-Scott daj mi kurwa spokój. - wymamrotałem zaciskając szczękę z bólu. Podniosłem się z trudem i stanąłem na przeciw niego.
  - I tak nie jest Ciebie warta. - syknąłem i uderzyłem jego głową o szafkę. Nie wiem skąd miałem w sobie siłę. Może to dlatego, że chodzi o nią? Nie mam zielonego pojęcia.
   Po chwili Scott usiłował mi oddać i niestety udało mu się. Tomlinson wraz ze Stevens`em chwycili mnie, a Scott bił ile miał sił. Kiedy mnie puścił, opadłem na ziemię i wyplułem krew, która była w moich ustach.
  Poczułem czyjs dotyk. Podniosłem wzrok i ujrzałem Edwards, która poprawia moje opadnięte na czoło loki.
  -Przepraszam Harry. - wyszeptała i odeszła.
Próbowałem się podnieśc i iść za nią, ale za brakło mi siły.
   Potem ocknąłem się w samochodzie mojego ojczyma. Do końca dnia nie gadałem o tym z nikim, bo po co? 
              
~*~
Veronica`s POV.
  
     Kiedy drzwi do sali ponownie się otworzyły Harry wydawał się być jakiś nieobecny.
    -Wszystko w porządku?  - zapytałam cicho.
  Chłopak kiwnął głową i usiadł obok mnie.
    -Harry muszę wiedzieć jedną rzecz. - powiedziałam patrząc na niego.
    -Tak Ronn...
   -Dlaczego tu jestem? - zapytałam.
  Harry wypuścił głośno powietrze i skupił swój wzrok na swoich butach.
    - Wiesz, że sam nie wiem. Teraz to wszystko nie jest tak jak być powinno.
    - A jak powinno być?
    -Nie ważne Ronnie. Powiem Ci tyle. Niedługo stąd się wydostaniesz. - szepnął patrząc w moje oczy.  Jego zielone tęczówki były przeszklone. Zupełnie jakby przed chwilą płakał.
     -Dobrze, nie będę Cię męczyła bezsensownymi pytaniami. - odparłam i poprawiłam parę nieswornych loków z jego czoła. Spojrzałam w jego oczy i poczułam jakby czas na chwilę się zatrzymał.
     Z ogromną niepewnością pocałowałam jego delikatne usta. Ułożyłam swoje dłonie na jego policzkach. Chłopak położył na nich swoje ręce i zdjął je stamtąd, a następnie splutł ze swoimi.
    Jego usta dalej były złączone z moimi. Chłopak zamknął oczy więc zrobiłam to samo. Nie wiem dlaczego, ale czułam się w pełni bezpieczna. Nie obchodziło mnie to, że ktoś może wejść i zobaczyć nas w takiej sytuacji, miałam to dosłownie w czterech literach.
   Harry skończył pocałunek i patrzył na mnie.
  -Chcesz wiedzieć dlaczego to wszystko się skomplikowało, dlaczego cały mój plan legł w gruzach? - zapytał.
  Kiwnęłam głową i próbowałam się skupić.
  -Bo to zepsułaś. - odparł krótko.
  - Ja? Jak? 
-Kiedyś się dowiesz Ronnie.  - powiedział i podszedł do drzwi.
  -Nie powiesz mi tego? - zapytałam.
  -Nie. -odparł i otworzył drzwi.
  -Wychodzisz, bo to jest łatwiejsze niż, mówienie o tym czego naprawdę chcesz tak?
    -Nie. Po prostu nie zrozumiesz tego Edwards. - jego głos znowu był szorstki.
   -Dlaczego taki jesteś, dlaczego zawsze kiedy wydaje mi się, że jest między nami w porządku, Ty znowu zachowujesz się jak skończony dupek? Myślisz, że to zabawne? - patrzyłam na niego i nie mogłam się opanować. Nie mogłam znieść tych jego złośliwości, gierek jakie stosował, tego, że znowu wszystko komplikuje.
   Styles nie odezwał się nawet słowem. Spojrzał na mnie i praktycznie ignorował to co do niego mówię.
  -No odezwij się. Powiedz mi jaka to ja jestem zła. Powiedz w końcu czego kurwa ode mnie chcesz, bo sama nie wiem czy jestem tutaj tylko i wyłączne dlatego, że nadal uważasz mnie za podłą sukę. Myślisz, że kurwa nie miałam wyrzutów sumienia po tym jak Scott i Tomlinson Cię pobili, albo po twoich urodzinach?  Myślisz, że miałam to gdzieś?!  Jeśli tak myślisz, to kurwa się mylisz.
Czułam się okropnie, a w dodatku się o Ciebie bałam. Nie chciałam, żeby coś Ci się przeze mnie stało. Dlatego Cię unikałam. Dlatego nie chciałam mieć z Tobą nic wspólnego, bo ściągałam na Ciebie wszelkie kłopoty, nie dlatego, że byłeś kujonem, nie dlatego...nie dlatego, że Cię nie lubiłam kurwa. Ale przecież Ty i tak mi nie wierzysz. Chcesz się zemścić na mnie dlatego, że próbowałam się do Ciebie nie zbliżać dla Twojego dobra. - poczułam jak strumień łez wylewa się z moich oczu. Bezradność dopadła mnie w całości. Czułam jak każda cząstka mnie rozpada się na milion kawałeczków. Powoli odchodziłam od zmysłów. Dlaczego?  Bo wydaje mi się, że Styles tylko ze mną pogrywa...a ja? Chyba znowu go kocham. Cholera jasna.
   -Dlaczego to wszystko robiłaś?- zapytał.
  -Nie ważne Styles, idź już. - burknęłam.  -Przecież i tak mi nie wierzysz.
  Harry spojrzał po raz ostatni w moje oczy i wyszedł zamykając za sobą drzwi.
  Po chwili usłyszałam jak uderza w nie ręką.
-Kurwa mać! - jego krzyk rozniósł się po całym korytarzu.
  Osunęłam się po metalowych drzewach i zalałam łzami. Nie miałam siły już na nic.
  Dlaczego znowu musiałam to sobie uświadomić? Dlaczego mu to wszystko powiedziałam?  Nie mam bladego pojęcia.
Wiem, że on i tak w to nie wierzy, bo dla niego jestem tylko marionetką, albo pionkiem w tej całej pierdolonej grze.
~*~
Harry`s POV.
     Nie umiem opisać słowami jak podle się teraz czuje. Złość ze mnie kipi. Jednocześnie mam ochotę w coś przywalić i się rozpłakać.
   Nigdy nie przypuszczałem, że ona robiła to wszystko dla mnie. Może nie chciałem w to wierzyć?
    Do czasu wszystko szło zgodnie z planem, ale... ona nie jest taka jak myślałem, jest całkowicie inna.
   -Cholera jasna!-krzyknąłem i rzuciłem latarką o ścianę z taką siłą, że rozpadła się w drobny mak.
   Próbowałem sobie to wszystko poukładać, ale nic nie trzymało się konkretnej całości.
  Zacząłem grzebać po kieszeniach torby z rzeczami do treningu boksu.
  W końcu znalazłem to czego szukałem.
Jej telefon. Wiem, że to nie fair, że go przeglądam, ale...
  Pierwsze co sprawdziłem, to wiadomości.
Nie było nic od jej rodziców, żadnych wiadomości od bliskich. Tylko jeden sms jakiejś Naomi: `Ronn wszystko w porządku? Dlaczego się nie odzywasz? Martwię się. :(x`
  Wyszedłem z wiadomości i zacząłem przeglądać dalszą zawartość.
  W galerii zdjęć było jedno nasze wspólne zdjęcie, które pozwoliła mi zrobić.
   Przez moją głowę przeleciał mi ten dzień, kiedy pomagałem jej z chemią. Wyglądała na szczęśliwa. Jej oczy błyszczały i tryskały radością. Wyglądały zupełnie inaczej od ich teraźniejszego wyrazu.
  Poczułem jak parę łez ciśnie mi się do oczu.
  -Kurwa...co ja zrobiłem. Przecież ona nie ma teraz nikogo. -szepnąłem pod nosem.
Pojedyncza kropla spłynęła po moim policzku. Otarłem ją szybko i wstałem z miejsca. Ruszyłem szybko do jej sali.
   Otworzyłem szybko drzwi i zamarłem w bezruchu.
  Ronnie leżała na podłodze z zakrwawioną prawą ręką. Nie dawała znaku życia, nie kontaktowała z rzeczywistością.
  -Cholera jasna..- wymamrotałem cicho i podbiegłem do niej. Szybko znalazłem bandarze i jakiś opatrunek i zatamowałem krwawienie z jej nadgarstka.
  -Ronnie. Słyszysz mnie? - powiedziałem podnosząc jej głowę do góry. - Proszę Cię nie odchodz. Błagam nie rób tego. - mamrotałem i próbowałem ją ocucić. Kiedy otworzyła swoje duże brązowe oczy była przestraszona. Zupełnie nie wiedziała co się dzieje.
   -Już wszystko dobrze, jestem przy Tobie, przepraszam kurwa przepraszam za tamto. - powiedziałem odgarniając jej włosy z twarzy.
   -Przepraszam Harry. - wyszeptała.
  -To ja przepraszam. Już jest w porządku. - odparłem mocno tuląc ją do siebie.
  Miałem łzy w oczach. Zdenerwowanie wzięlo górę i wyszło jak wyszło.
   Nie miałem nawet małego zamiaru jej teraz zostawiać. Przeniosłem ją na łóżko i wygodnie ją ułożyłem. Miała głowę na moich kolanach.
  Edwards szybko usneła po tym co się wydarzyło, a ja próbowałem jakoś ją rozgrzać, ponieważ czułem jak jej ciało drży z zimna.
  Położyłem się obok niej i mocno do siebie przytuliłem, po to, by oddać jej całe swoje ciepło.
     Veronica wtuliła się w moją klatkę, chowając swoją twarz w długich brązowych włosach. Jej oddech był szybki i nierówny od ciągłego szlochu. Oplotłem swoje ramię wokół jej biodra i lekko potarłem dłonią jej plecy. Zostawiłem mały pocałunek na czubku jej głowy i oparłem swoją głowę o jej.
    Powoli wszystko zaczęło mi się układać.
Ona nie chciała dla mnie nigdy źle, a ja...zabrałem ją tutaj wzamian. Co ze mnie za człowiek?
   Po chwili moje oczy stały się ciężkie i powoli się zamknęły.  Nawet sam nie zorientowałem się kiedy usnąłem.

~*~ 


Olivia's POV



     Jasne światło raziło mnie w oczy. Czułam ból w klatce piersiowej i głowie. Dotknęłam swojego czoła i poczułam jakąś ciecz. Przeniosłam swój wzrok na rękę która była umazana w krwi. Co się do cholery stało?!
     Podniosłam się z zimnej podłogi i od razu tego pożałowałam, gdyż z powrotem się na niej znalazłam. Zeskanowałam wzrokiem otoczenie wokół siebie. Szare, brudne ściany, betonowa podłoga i nic poza tym. Spróbowałam jeszcze raz podnieść się z zimnego podłoża, tym razem z pozytywnym skutkiem.
     Gdzie jestem? To jedno pytanie błądziło w moim umyśle. Co mi zrobili? Pojawiło się kolejne. W końcu wszystkie moje myśli były skierowane w stronę obecnej sytuacji.
     Chwile później zamarłam, gdyż w drzwiach pojawił się jakiś mężczyzna. Ciemne włosy zaczesane do góry, delikatny zarost okalający jego brodę i policzki. Brązowe, miodowe oczy, które skanowały moje ciało. Ugh, jak on śmiał w ogóle na mnie patrzeć, kiedy byłam w swojej czerwonej, teraz podartej, sukience? Zapewne moje włosy były potargane we wszystkie strony, a makijaż rozmazany. 
     -Gdzie ja do cholery jestem?! - spytałam w końcu.
     -W twoim największym koszmarze - odparł i uśmiechnął się złowrogo.
     -I, że ty jesteś moim oprawcą? - prychnęłam.
     -Nawet nie wiesz do czego jestem zdolny, kochanie. Będę ci się śnił każdej nocy. Będziesz przede mną uciekała, a na koniec cię dopadnę i zabije z przyjemnością. Jednak przed tym trochę się z tobą pobawię. Ciekaw jestem czy straciłaś już dziewictwo? - podszedł do mnie i złapał w dwa palce mój podbródek unosząc trochę do góry - Jednak sadze, że chyba tak. Nie wyglądasz na grzeczną dziewczynkę. To ten twój chłoptaś miał ten zaszczyt? - uśmiechał się kpiąco.
      -Ten mój chłoptaś - zaakcentowałam ostatnie słowo - Jest gejem, gdybyś chciał wiedzieć.

      Wraz z ostatnim wypowiedzianym słowem podniosłam się do pozycji siedzącej. Oddychałam nierównomiernie i płytko. To wydawało się być takie realistyczne! Głupie sny!
      Zrzuciłam z siebie koc i wstałam na równe nogi. Spojrzałam na druga stronę pokoju gdzie spała moja 'współlokatorka'. Ogarnęłam wzrokiem całe pomieszczenie, jednak moją uwagę przykuły uchylone drzwi. Podeszłam do nich na palcach, aby nie obudzić Ronnie. Pociągnęłam je w swoją stronę, a kiedy szpara była na tyle duża, że mogłam się zmieścić, wyszłam przez nią. Na korytarzu panowała cisza i spokój. Wszyscy pogrążeni byli we śnie. Jedynie ja nie błądziłem teraz w krainie Morfeusza.
     Szlam przed siebie nawet nie zwracając uwagi w którym kierunku idę. Dobrze wiedziałam, że nie ucieknę wiec po prostu chciałam zwiedzić to miejsce. Zapewne było tu wiele pokoi, do których dostępu nie miałam. Najbardziej zaciekawiły mnie jednak te na końcu korytarza.
      Kiedy znalazłam się przed ciemna powłoką zawahałam się. A co jeżeli znajdę tam coś, co już do końca zabije moja psychikę? Przecież tam może być wszytko!
      Niepewna tego co robię, nacisnęłam klamkę, w duchu przeklinając swoją ciekawość. Jesteś głupia! Krzyczała moja podświadomość. Mimo wszystko pchnęłam drzwi do wewnątrz, a chwile później znajdowałam się w jakimś....pokoju? To był czyjś pokój. Weszłam głębiej i wtedy o mało co nie dostałam zawału.
      Na łóżku naprzeciw mnie siedziała jakaś postać. W tym momencie nie potrafiłam określić kto nią był. Jedyne światło które wpadało do pomieszczenia to to, które dawał księżyc. Nic poza tym.
      -Co tu robisz? - odezwał się męski, zachrypnięty głos który znałam.
      -Miałam koszmar - odpowiedziałam nawet nie myśląc nad tym co mówię.
      -Ja tez - odparł i wstał podchodząc do mnie - Co ci się śniło? - spytał stając blisko mnie. Zdecydowanie za blisko.
      -Ty - odparłam bez wahania.
      -Tez mi się śniłaś - zbliżył się jeszcze bardziej.
      -To był koszmar, powiadasz? Niby co tam się działo?
      -Ktoś cie zabił. Na moich oczach - mówił bez jakichkolwiek oznak, że go to ruszyło.
      -Och - wymsknęło się z moich ust - Wiec mam rozumieć, że nie lubisz zabijania?
      -Tak - kolejny krok w moją stronę.
      Dzieliło nas tak niewiele. Wystarczyło się nachylić aby nasze usta.....Liv! Przestań o nim myśleć w ten sposób! To twój cholerny oprawca.
      -A jaką ja role odegrałem w twoim śnie? - dopytywał.
      -Groziłeś mi - powiedziałam powoli.
      -Pocałuj mnie - wypalił.
      Tak jak mówiłam. Nie trzeba było wiele. Jedynie nachyliłam się lekko w jego stronę, a nasze wargi spotkały się w pocałunku. Oparłam ręce na jego barkach aby utrzymać równowagę, natomiast jego palce błądziły po moim ciele. Nasza 'wymiana śliny' była namiętna i pełna dziwnego uczucia, które się pomiędzy nami wytworzyło. Każde z nas dawało coś od siebie, a jednocześnie zabierało od drugiego. To było cholernie dziwne!
      W końcu oprzytomniałam i oderwałam się od bruneta. Nie mogłam się z nim całować! To było wbrew wszystkiemu!
      -Nie... - wyszeptałam cały czas mając zamknięte oczy - Nie mogę.
      -Możesz.... - również szeptał - Możesz i chcesz - dodał.
      -Mylisz się. Porwałeś mnie i tu przywiozłeś. Przetrzymujesz mnie od miesiąca i grozisz mi, że zostanę twoją osobistą dziwką za kolejny, no chyba, że moi rodzice ci zapłacą. - powiedziałam chcąc wygonić myśli z mojej głowy o tym, jak cudowny był ten pocałunek.
      -To, że chcę cię pieprzyć to inna sprawa. Co ci zależy? Już niedługo stąd wyjdziesz i o mnie zapomnisz. Chce choć trochę namieszać w twoim życiu. - uśmiechnął się łobuzersko łapiąc w dłoń mój policzek i gładząc go kciukiem.
      -Już to zrobiłeś - odparłam - Wystarczy mi, że muszę siedzieć w tym popieprzonym miejscu razem z popieprzonymi ludźmi! - warknęłam.
      -Odwołaj ostatnie zdanie! - syknął w moją stronę.
      -Nie! Jesteście wszyscy siebie warci! Nie liczą się dla was uczucia i potrzeby innych. Myślicie tylko o sobie i o waszych zasranych tyłkach! - nie panowałam nad sobą.
      -Zamknij się do cholery! - ostrzegł.
      -Nie będę siedzieć bezczynnie, kiedy krzywdzicie wielu ludzi. W tym moją rodzinę!
      -Skoro jesteś taka pewna siebie, powiedz mi, dlaczego zmieniłaś szkole? - spytał kpiąco. Zastygłym w miejscu. Miał mnie.
      -Skąd o tym wiesz? - spytałam lekko przerażona.
      -Kochanie, wiem więcej rzeczy, niż ci się wydaje. No więc? Odpowiesz na moje pytanie? - nie odpuszczał.
      -Zmieniłam szkołę, ponieważ był mały incydent ze mną w roli głównej? - spytałam prychając.
      -Czy może raczej nikt cię nie lubił i wszyscy się z ciebie śmiali? - trafił w czuły punkt.
      Miał racje. Zmieniłam szkole ponieważ każdy się ze mnie nabijał. Byłam 'punkową dziewicą'. Cała szkoła o tym huczała, a ja miałam dość! Moja najlepsza przyjaciółka wyjawiła mój sekret. Sprawa pierwszego razu nie była jakoś dla mnie zbytnio ważna, jednak nie chciałam tego zrobić z pierwszym, lepszym chłopakiem, co niestety jednak się stało. Byłam młoda i głupia. Nie sądziłam, że to mi w niczym nie pomoże.
      -Nic nie wiesz - syknęłam. Czułam, iż w moich oczach gromadzą się łzy, dlatego omijałam jego uważny wzrok.
      -Wiem wię....
      -Nie! - krzyknęłam przerywając mu i czując, jak pierwsze, słone łzy spływają po moich policzkach.
      Odwróciłam się na pięcie i wybiegłam z tego cholernego pokoju. Nie zdążyłam ubiec dwudziestu metrów, a zostałam pociągnięta do tylu. Wpadłam na czyjeś umięśnione ciało. Odwróciłam głowę i spojrzałam na chłopaka zamglonym wzrokiem. Brunet nic nie mówiąc po prostu przytulił mnie do siebie i głaskał moje plecy do momentu, aż się uspokoiłam.
      -Nie sądziłam, że kiedyś to powiem, ale...dziękuję Zayn - szepnęłam w jego bluzę.
      Nie widziałam tego, ale byłam pewna, że na jego pełnych ustach zamajaczył słodki uśmiech.


~*~


      -Dobranoc - powiedział, kiedy stanęliśmy przed drzwiami celi.
      -Dobranoc - odpowiedziałam i weszłam do środka.
      Oparłam się o drzwi i westchnęłam. Nadal nie mogłam uwierzyć, że to wszystko działo się naprawdę. Zayn okazał się całkiem w porządku. Być może to ta jego 'dobra strona'. Nadal nie okazał wobec mnie tej złej. I chyba nie chce jej poznawać.
      Przejechałam kciukiem po dolnej wardze, a przed oczami stanął mi obraz naszego pocałunku. Jego usta były takie miękkie i pełne. A wraz z moimi tworzyły jedność. To zaskakujące, jak bardzo nasze wargi do siebie pasują. Ciekawa jestem czy on też to zauważył. Co w ogóle czuł, kiedy to się stało? A może wcale mu się nie podobało?
      Ugh! Czemu ja przejmuje się tym dupkiem?! Ech, może wcale nie jest aż tak wielkim dupkiem? Jednak, nie wyklucza to faktu, że jestem tu przez niego!
     Miałam dość tych wszystkich przemyśleń i zastanowień. Nie wiem jaki jest naprawdę, a rodzice uczyli mnie, aby nie oceniać książki po okładce. Kto wie? Może ma ciekawe wnętrze?
     Pozostaje mi tylko spróbować się tego dowiedzieć.

____________________________
Soł, yeah, jestem pierwsza! Mam nadzieje, że aż tak bardzo nie zjebałam perspektywy Liv.
Nie rozpisuję się zbytnio. Proszę tylko o komentarze!
~Olivia



Okayyyyyyy jestem druga xD 
Ale w sumie chyba nie widze potrzeby rozpisywania sie. Rozdzial mowi sam za siebie . Licze na komy misie <3 
-Ronn x 

1 komentarz: